Recenzja Malarstwo Kazimierza Jasińskiego-Szeli |
Do pracowni Kazimierza Jasińskiego-Szeli na ulicy Krasińskiego idzie się wysoko i długo po szerokich schodach międzywojennego budynku. Wnętrze atelier przestronne, surowe, niemal całe przemalowane na czarno (podłoga i sufit) z akcentami bieli (jedna ze ścian, gipsowy biust damy w stylu fin de siècle) i żywszymi plamami złota oraz złamanej czerwieni w postaci dwóch tylko skromnych dekorujących przedmiotów. Wnętrze to od progu narzuca nastrój, który towarzyszy później, współgrając z oglądanymi obrazami. Wszystko w tej pracowni jest jasno zorganizowane, ustawione na swoim miejscu, przejrzyste i zakomponowane do końca, raz na zawsze. Każdy nowy przedmiot, osoba nawet, które przenikają w ten zamknięty układ, wydają się być intruzami, tworami nie z tego świata.
Artysta ustawia kolejno pod ścianami obrazy, które nie ożywiają wnętrza, ale idealnie się w nie wpasowują. Ten sam klimat - ostrość i klarowność kompozycji płócien, których barwy są tylko dopełnieniem, a nie dominantą, są mało znaczącym przydatkiem, czasem - przy okazji - spełniając przypisaną sobie tradycyjną rolę. Układ elementów komponujących płótna bywa różny. Raz polega on na niemal mechanicznym powtórzeniu, ułożeniu na jednorodnej płaszczyźnie tła ascetycznych, prawie identycznych form, których wzajemne relacje ograniczają się do wyznaczania różnych odległości. W konsekwencji, artysta otrzymuje układy otwarte lub zamknięte, w których możliwość powtórzenia się określonych sytuacji plastycznych staje się bardzo prawdopodobna. Innym razem układ zbioru budowanego na powyższej zasadzie bądź tworzonego poprzez kolejne nakładanie form bywa zakłócony, wytrącony z równowagi, a jego powrót do poprzedniej sytuacji jest niemożliwy. Komponowane przez Kazimierza Jasińskiego pola gry, pola wzajemnych wielokierunkowych relacji pozwalają przenieść proces odbioru poza realia, którymi są obrazy - zmaterializowane fragmenty procesu twórczego, w sferę kombinacji intelektualnych, będących dalej kontynuacją hasła-zamysłu rzuconego przez autora, a niedopowiedzianego.
Odrębną grupę stanowią płótna, których genezy można by się doszukiwać w tradycji pop-artu, w tym przypadku niezwykle zsyntetyzowanego, ograniczonego do ukazania znaku, na ogół cyfr czerwonych lub czarnych, przypominających oznakowania liczbowe rejestracyjnych tablic samochodowych. Artysta umieszcza je na białych płaszczyznach płócien. Są to proste lapidarne pytania stwierdzenia, budowane w sposób niezwykle dowcipny i swobodny, co odczuwa się najlepiej, oglądając rysunki koncepcyjne, trafniej jeszcze ukazujące specyficzny charakter tej niełatwej w odbiorze sztuki. Podkreślić należy niezwykłą ascezę w stosowaniu środków i dużą konsekwencję w kontynuowaniu obranej drogi twórczej.
Z pracowni wychodzimy na ulicę w rzeczywistość, w której dzieją się analogiczne obrazy.
Leszek Nowak
Recenzja zamieszczona w folderze towarzyszącym wystawie Malarstwo
zorganizowanej przez Biuro Wystaw Artystycznych - Ośrodek Sztuki
Wrocław, październik 1976